Wiktor Grąbczewski – Przez Jamielnik do światowej kariery
Czytając oficjalne biografie, znanego na całym świecie na przełomie XIX i XX wieku, śpiewaka operowego Wiktora Grąbczewskiego, ps. Vittorio Edmondi, Gromzeski, trudno się doszukać łukowskich śladów w jego życiorysie. A jednak jego rodzina związana była przez jakiś czas z Jamielnikiem, a rodzice artysty spoczęli na cmentarzu parafialnym w Tuchowiczu, gdzie grób matki zachował się do dziś !
Edmund – syn Leona i Tekli Łuckiewicz i Antonina Milewska – córka Wiktora i Antoniny Truskolaskiej, wstąpili w związek małżeński w 1862 roku w parafii Lubiel. Już w następnym roku, 15 marca 1863 roku, w Komorowie, w parafii Pniewo, przyszedł na świat ich pierwszy syn Wiktor Leon Antoni. Kolejne dzieci rodziły się dzierżawcom tamtejszego majątku w 1865 roku – Maria Florentyna i w 1867 roku – Napoleon Roman, który zmarł jedenaście miesięcy później. W 1872 roku rodzina przebywała w Drozdowie, gdzie urodziła się Natalia. Trudno dziś powiedzieć kiedy Grąbczewscy trafili do podłukowskiego Jamielnika, gdzie Edmund objął kolejną dzierżawę. Już w 1879 urodził się tu ich syn Roman, który zmarł w wieku 3 miesięcy.
Wiktor ukończył naukę w realnym gimnazjum w Puławach, a następnie podjął studia agronomiczne w Krajowej Szkole Rolniczej w Dublanach. Jako pierworodny syn dzierżawcy majoratu, miał przejąć obowiązki po ojcu. Dzierżawą majątków parali się członkowie rodziny Grąbczewskich od lat. Dziadek Wiktora – Leon dzierżawił m.in. folwark narodowy w Zaszkowie, w parafii Nur, później był też naddzierżawcą dóbr rządowych Bartodzieje, w gminie Obryte. Edmund – syn Leona i ojciec Wiktora dzierżawił folwark Komorowo, skąd później trafił do Jamielnika. Plany Wiktora na ukończenie studiów pokrzyżowała przedwczesna śmierć ojca. Edmund zmarł 27 lutego 1882 roku, w wieku 46 lat. Został pochowany na cmentarzu parafialnym w Tuchowiczu. Jego grób się nie zachował.
Późniejszy artysta musiał przerwać studia i zająć się, na krótko, zarządzaniem majątku. Dwa lata później rodzina mieszkała już w Warszawie, gdzie Wiktor objął posadę urzędnika w urzędzie skarbowym.
Kilka lat po śmierci ojca, w 1888 roku, obie panny Grąbczewskie wyszły za mąż – Maria Florentyna za kupca Celestyna Walerego Tyrawskiego, a Natalia za ślusarza Tomasza Hołdakowskiego.
Rodzina przez długi czas mieszkała w Warszawie. Świadczą o tym liczne msze święte w intencji głowy rodziny – Edmunda, nawet 17 lat po jego śmierci.
O karierze wielkiego śpiewaka mówi artykuł w Dzienniku Chicagowskim:
„W Warszawie zaczął uczęszczać do teatru. Wzbudził się w nim zapał do sztuki. Słyszał śpiewaków takich jak De Negri, Aramburo lub Reszkównę, która wówczas śpiewała w Warszawie Halkę i Żydówkę. W śmiałych snach młodzieńczych jęły mu się majaczyć przyszłe tryumfy na scenie. Przyjaciele szydzili z niego. Lecz nie zrażał się tem. Udał się do ówczesnego kapelmistrza w Warszawie Quattrini’ego i zwierzył mu się ze swoich pragnień. Quattrini przekonawszy się że p. G. ma prześliczny głos, zajął się nim, pozwolił mu do siebie od czasu do czasu przychodzić i dawał mu wskazówki. Młody chłopak, jak mógł, garnął się do pracy. Raz zaproszono do do państwa Skórzewskich, mieszkających pod Warszawą, na polowanie. Z sąsiedniego Skrzydłowa przyjechali na to polowania bracia Reszkowie. Spostrzegli w nim wielki talent i zachęcili go by w zimie przyjechał do nich do Paryża.
Mając dwieście rubli w kieszeni, nie znając oprócz polskiego żadnego języka, wybrał się pan Grąbczewski, dwudziestoletni wówczas młodzieniec, w r. 1889 na peregrynację do Paryża. Jedynem właściwie oparciem jego były listy polecające śp. ks. Macieja Radziwiłła, który się nim zainteresował, uproszony przez przyjaciół zmarłego ojca młodego śpiewaka. Te listy utorowały mu pierwszą drogę na scenę. Po wyjeździe z Warszawy przybył on do Berlina i zgłosił się tam do księżnej Radziwiłłowej, do której miał list. Księżna aranżowała właśnie koncert na cele dobroczynne w Krol-Theater i dała mu występ. Był to jego pierwszy na scenie występ i przyniósł mu najmilsze w życiu, bo pierwsze honorarium 50 marek.
Teraz ruszył nasz śpiewak do Paryża. Lecz bracia Reszkowie zapomnieli byli obietnicy danej przy lampce wina po polowaniu. Mijały tygodnie, młody adept sztuki nie mógł doprosić się przyjęcia we wspaniałej willi Reszków. Tymczasem żył jak mógł najtaniej, za parę sous dziennie, a za drugich parę sous kupował sobie bilety na galeryę do opery, uczył się sam po francusku i po włosku. Słuchał w operze Lassale’a, Melbę, Eaymsa, Morella i innych. Wreszcie w dziennikach wyczytał, że przybył do Paryża jego protektor ks. Radziwiłł. Udał się więc co niego i nie bezowocnie. Ksiażę dał obiad i zaprosił znakomitych gości swoich, by zechcieli się nim zająć. Protekcya księcia odniosła sukces. Reszkowie zajęli się młodzieńcem, oddali go do znakomitego maestra Teque’go i interesowali się jego postępami, nie szczędząc mu rad i wskazówek.
Po półtoprarocznej pracy wyjechał p. Grąbczewski do Medyolanu i tam, po małej przygodzie z barytonem Debassinim, który go ograbił, debiutował w Teatro Filodramatico w „Traviacie” i dostał trzynaście występów w tej operze. To zajął się nim tenor Marconi i dał mu engegment do Teatro Bellini, który jako stagione począwszy od Rzymu i Neapolu, zjeździł całe Włochy, kończąc w Bolonii i Wenecyi. Po włoskiej wędrówce powrócił pan Grąbczewski do Warszawy. Rodzina oburzona, iż został śpiewakiem, nie chciała się przyznać do niego. Dopiero matka, usłyszawszy go w „Faworycie”, rozpłakała się i napisała mu, by przyszedł do niej.
Wkrótce przyjechali do Warszawy Reszkowie i zaproponowali mu, aby wyjechał z nimi do Ameryki. Reszkowie urządzili byli wówczas włosko-francuską kompanię z Tamanim, Morellim, Melbą, Calve i i. Z Reszkami występował pan Grąbczewski w Milwaukee, Chicago, Nowym Yorku, Bostonie, St. Louis i wielu innych miastach w dwusezonowej wędrówce. Zebrawszy sporo dolarów po dwóch latach na stałe już powrócił do Warszawy, gdzie jako baryton i jako reżyser polskich oper obok pana Chodakowskiego zajął wybitne stanowisko. Jako śpiewak zasłynął on znakomitą, niezwykle czystą i wyraźną dykcyą, a przytem emisyę głosu doprowadził do mistrzostwa. Miał też wielkie powodzenie jako nauczyciel śpiewu. Wielu uczniów przysyłali mu Reszkowie. Niejeden z młodszych wybitnych naszych śpiewaków, między innymi znakomity tenor Drzewiecki, uczyli się u niego. Przed czterema laty po raz pierwszy Lwów poznał p. Grąbczewskiego we wspaniałej jego kreacyi w „Rigolecie”.
Odtąd należy on do największych faworytów naszej publiczności operowej”
W 1890 roku na paryskich scenach występował razem z Paderewskim. W 1899 roku Wiktor Grąbczewski poślubił poślubił córkę rejenta Ludwika Wichrowskiego i Julianny z Bitschanów Wandę Marię, a po roku urodził się im syn, któremu na cześć dziadka nadano imię Edmund.
W 1890 roku na paryskich scenach występował razem z Paderewskim. W 1902 roku śpiewak powrócił z trasie koncertowej w Londynie. Jeszcze w tym samym roku, podczas mszy świętej, sprawowanej z okazji 25. rocznicy twórczości Henryka Sienkiewicza, sławny baryton zaśpiewał „Modlitwę” do słów z „Ogniem i mieczem”.
Grąbczewski występował też na scenach Nałęczowa, Ciechocinka, Zakopanego, Krakowa czy Kalisza.
W sezonie 1905/06 był zatrudniony jako dyrektor i reżyser w teatrze lwowskim.
W 1909 roku, w Cieleśnicy zmarła matka artysty – Antonina z Milewskich Grąbczewska. Jej zwłoki przewieziono do Tuchowicza, gdzie spoczęła na tym samym cmentarzu co jej mąż. Jej grób, przy głównej alei, zachował się do dziś.
Trudno powiedzieć, czy Wiktor Grąbczewski brał udział w pogrzebie matki. Jej ostatnią drogę zaplanowano na 3 listopada, kiedy to śpiewak zobowiązał się wystąpić w „Halce”.
W 1912 roku koncertował w Paryżu. W 1915 roku został głównym reżyserem Teatru Wielkiego w Warszawie. Już rok później, z powodu stanu zdrowia, wycofał się z zespołu opery i podjął działalność pedagogiczną.
W swoim jubileuszu trzydziestopięciolecia w lutym 1924 wystąpił w partii Escamilla w „Carmen” i był to jego ostatni występ.
Zmarł nagle, 14 kwietnia 1924, w Warszawie, w wieku 60 lat.
Został pochowany w Warszawie, na Cmentarzu Powązkowskim.
Magdalena Bilska / fot. własne
Dodaj komentarz