230 lat temu w Serokomli zbuntowali się poddani rodziny Scipio del Campo
Do stłumienia buntu wysłano kawalerię narodową, która musiała uciekać przed chłopami uzbrojonymi w kamienie i rozpalone głownie
Scypionowie
Dobra w Serokomli od połowy XVIII wieku były w rękach rodziny Scipio del Campo, potocznie zwanej też „Scypionami”. Rodzina pochodziła z Włoch, skąd w XVI wieku razem z królową Boną przybył w orszaku pochodzący z Bari marszałek Piotr del Campo, który osiadł w Polsce i został protoplastą „polskiej” linii Scypionów. Przez kolejne wieki członkowie tej rodziny piastowali różne ważne urzędy i zwiększali swój majątek zamieszkując różne województwa Rzeczypospolitej.
Józef Scipio del Campo (ok. 1710 – 1743) był m.in. marszałkiem nadwornym litewskim, posłem na sejmy, a także starostą lidzkim i mimo, że żył i urzędował głównie na Wileńszczyźnie to właśnie jego dzieci mocniej „zakorzeniły” się w ziemi łukowskiej. Jego córka Anna (1730-1795) była żoną Konstantego Szaniawskiego i wiemy, że już przed 1745 r. mieszkała wraz z mężem właśnie w dobrach w Serokomli.
Bywał tam także jej brat Ignacy (1728-1791), późniejszy starosta lidzki oraz podstoli litewski, który w 1745 r. mając 17 lat właśnie z Serokomli wyruszył w kilkuletnią podróż zagraniczną.
Rejestr serokomlskiego skarbca z 1745 r.
Co ciekawe, w tym samym roku Anna i Konstanty Szaniawscy przeprowadzili się do swojej drugiej siedziby – w Celejowie niedaleko Puław i z tej okazji sporządzony został specjalny spis przenoszonych rzeczy – „regestr rzeczy, które się z serokomlskiego skarbca przeprowadzają do Celejowa ad normam [zgodnie z postanowieniem] regestru in mense septembris anno 1744to [we wrześniu roku 1744] przy rewizyi spisanego tym porządkiem ut infra [jak poniżej] spisany jest w Serokomli die 22 junii 1745to [dnia 22 czerwca 1745]”.
Co więc znajdowało się w Serokomli przed przeprowadzką dziedziców do Celejowa? Były tam m.in.:
– portrety rodowe Scypionów np. kasztelana smoleńskiego Jana Scipio (dziadka), Teresy z Hlebickich Józefowiczowej Scipio (babci), a także „portret JW Imci Pana Starosty Lidzkiego w ośmiu leciech malowany”,
– „kufrów dwa gdańskich, jeden wielki, drugi mniejszy, trzecia szuflada z księgami JWImPana starosty lidzkiego i Imks Dogiela Scholarum Piarum. Item skrzynka z pięcią księgami” (spis księgozbioru wynosił 98 pozycji w 156 tomach),
– „mappów wielkich geograficznych trzydzieści i dwie”.
Wykupienie Serokomli „na własność”
Warto dodać, że w XVIII w. na posiadłości Scypionów w Serokomli składały się części dziedziczne (własność Scypionów) oraz lenne – dzierżawione od Rzeczpospolitej. Wiemy o tym z uchwały sejmu z 1775 r. w której – na prośbę Ignacego Scipio del Campo (syna wspomnianego Józefa, który przejął po siostrze dobra serokomlskie) – część lenna miała zostać odpowiednio wyceniona, a następnie nabyta przez niego „prawem wiecznego dziedzictwa”.
W uchwale czytamy:
„Ponieważ U. Scypion Podstoli Księstwa Litewskiego, w dobrach Serokomla cum attinentiis [z przynależnościami] mając części tak lenne, jako i dziedziczne, dla uspokojenia swego i Sukcesorów swoich życzy sobie też części lenne od Rzeczypospolitej Prawem wiecznego Dziedzictwa nabyć, a wartość onych taką, jaka się z likwidacji pokaże, do Skarbu Rzeczypospolitej zapłacić”.
Sejm wyraził zgodę na tę prośbę „mając wzgląd na zasługi tak przez niego (Ignacego – przyp. autora), jako też Przodków jego Rzeczypospolitej uczynione”.
Do Serokomli miała się wybrać specjalna komisja celem wyliczenia podatku od wartości części lennej, „po którym zapłaceniu […] części jakie się tylko lenne być pokażą, w dobra ziemskie dziedziczne zamieniamy i one U. Scypionowi Podstolemu Litewskiemu i Jego Sukcesorom wiecznymi czasy nadajemy i do nich intromisji wolnej dozwalamy” – głosiła uchwała sejmu. Tym sposobem Scypionowie niebawem stali się pełnymi właścicielami dóbr w Serokomli.
Ignacy Scipio del Campo i geneza buntu
Nowy dziedzic Serokomli – Ignacy Scipio del Campo był człowiekiem światłym i bardzo dobrze wykształconym (wiedzę zdobywał pod okiem słynnego pijara Macieja Dogiela (1715-1760), reformatora szkolnictwa, historyka i autora pierwszego kodeksu dyplomatycznego), odbywał wiele podróży zagranicznych, piastował poważne urzędy i wydaje się, że był także dobrym gospodarzem w Serokomli – wybudował tu pałac w pobliskiej Hordzieży, założył ogród, ufundował kościół.
A co najważniejsze w tej historii – zapewne pod koniec życia – podstoli litewski zmniejszył wymiar pańszczyzny serokomlskim chłopom. Nie znamy niestety konkretów tej decyzji jednak już sam taki gest był czymś godnym pochwały i oznaczał pewną ulgę w i tak ciężkiej doli stanu chłopskiego. Niestety tuż po śmierci Ignacego w roku 1791, ogłoszone przez niego obniżenie wymiaru pańszczyzny stało się punktem zapalnym i przyczyną buntu, o którym wieści roznosiły się daleko poza ziemię łukowską.
Donosiła o tym „gazeta pisana” z tamtego czasu. Gazety pisane były bardzo ciekawą formą ówczesnej prasy – nie były to oficjalnie wydawane tytuły takie jak np. „Gazeta Warszawska” czy „Gazeta Narodowa i Obca”. Gazety pisane tworzyli – np. na zamówienie magnatów – specjalni korespondenci przebywający w stolicy i będący blisko najważniejszych salonowych wydarzeń, spraw polityki czy też zwykłych plotek lub wieści z prowincji całego kraju.
Autorzy gazet pisanych wszystkie najważniejsze „zasłyszane” informacje spisywali ręcznie i wysyłali je do swoich zleceniodawców-sponsorów.
I tak oto w gazecie pisanej z października 1791 r. czytamy, że
„w Serokomli pod Łukowem w dziedzictwie Scypionów zbuntowali się chłopi za to, iż śp. Scypion Podstoli Litewski zmniejszył dni robocizny chłopom, a syn jego objąwszy po ojcu dobra przywrócił je.”
Faktycznie, po śmierci Ignacego, jego dobra zostały podzielone między dzieci. Właścicielem Serokomli został najmłodszy syn Ignacego – Paweł. Wydaje się jednak, że duży wpływ na syna oraz zarządzanie majątkiem odgrywała także wdowa po Ignacym – Marianna, z domu Wodzicka. I to zapewne ona – razem z synem – postanowiła zaraz po śmierci Ignacego przywrócić poddanym w Serokomli zwiększony wymiar pańszczyzny. Poddani – co naturalne – nie chcieli się na to zgodzić i postanowili zaprotestować w sądzie.
Pamiętajmy, że rok 1791 to także czas uchwalenia Konstytucji 3 Maja. Co prawda majowa konstytucja nie dawała chłopom wiele, ale deklarowała wzięcie ich „pod opiekę rządu”. Hasła reformy kraju i ogólnokrajowy nastrój zmian w systemie politycznym mógł także wpłynąć na postawę chłopów w Serokomli i ich dążenie do mocniejszej walki o swoje prawa. Byli oni jednak w trudnej sytuacji, ponieważ Serokomla była już wtedy – jak wiemy – dobrami prywatnymi Scypionów. W przeciwieństwie do dóbr królewskich – możliwości obrony prawnej przed zarządcami / właścicielami majątków prywatnych były w takich sytuacjach mocno ograniczone, żeby nie powiedzieć żadne. O ciekawych (i skutecznych) przykładach walki z zarządcami dóbr królewskich na drodze prawnej pisał swego czasu Krzysztof Czubaszek opisując przykład Dąbia.
Chłopi i mieszczanie z Serokomli i okolic (Serokomla miała wtedy status miasta) byli jednak na straconej pozycji w sporze sądowym ze swoim „właścicielem”.
Potwierdza to wzmianka Henryka Szczęśniaka dostępna na stronie internetowej Urzędu Gminy Łuków, która daje nam kolejne informacje o sporze:
„Żona Ignacego Scipio del Campo pozwana przed oblicze sądu referendarskiego do Lublina, poleciła swemu prawnikowi i zarazem plenipotentowi w odpowiedzi na zarzuty sądu powiedzieć, że mieszczanie serokomlscy i miasto Serokomla są jej własnością prywatną i do niej należy ustalanie powinności włościan w zakresie prac pańszczyźnianych i innych. Kazała też powiedzieć sądowi, że wyroku sądu odmiennego niż ona ustanowiła respektować nie będzie.”
„Złe zrozumienie opieki rządowej”
Co ciekawe, 12 sierpnia 1791 r. w aktach łukowskiej Komisji Porządkowej Cywilno-Wojskowej, a więc ówczesnym głównym organie lokalnej administracji powołanym przez Sejm Wielki widzimy zapis o podobnym znaczeniu. Miał on jednak wydźwięk bardziej uniwersalny i niejako przestrzegał przed „błędnym” interpretowaniem zapisów majowej konstytucji na korzyść poddanych z dóbr prywatnych. Było to echo uniwersału króla Stanisława Augusta Poniatowskiego wydanego 2 sierpnia 1791 r. Do króla dochodziły wiadomości o podobnych buntach w całym kraju, dlatego postanowił wydać specjalną „odezwę”, która była odczytywana w kościołach i szkołach oraz została przesłana do wszystkich komisji porządkowych cywilno-wojskowych. Zapis w łukowskich aktach inspirowany królewskim uniwersałem nawoływał do „uczynienia baczności na Poddaństwo powinności swych odbywać niechcące i na tych, którzy przez złe zrozumienie opieki rządowej niespokojność pomiędzy Lud Krajów Rzeczypospolitej zaszczepiają, a w przypadku dostrzeżenia rozkrzewiających niespokojność i nieposłusznych tychże poskromienie i ukaranie”. W ten sposób chciano zapewne zapobiec podobnym konfliktom i ukrócić dopominanie się swoich praw przez poddanych w innych dobrach szlacheckich.
Nieposłuszeństwo poddanych w Serokomli
Już 4 dni po tym wpisie, 16 sierpnia 1791 r. łukowska komisja odnotowuję oficjalną skargę „JWP Scypionowej Podstoliny Litewskiej przez ur. Mąkwicza – Ekonoma Serokomlskiego przeciwko Miasteczku Serokomli o nieposłuszeństwo”. Komisja zarządziła, aby z miasteczka wybranych zostało kilku przedstawicieli do wytłumaczenia się z powyższego zarzutu. Spotkanie mediacyjne nastąpiło w kolejnych dniach sierpnia dwukrotnie, za każdym razem Komisja „łagodnie ze stawiającymi postępując” nakazywała jednak poddanym Scypionów niezwłoczny powrót do odbywania „powinności dawnej” oraz „posłuszeństwo” względem dworu… a także zwrócenie Scypionom kosztów „przestoju” ich pracy w czasie protestu.
Warto odnotować, że Komisja jednocześnie nakazywała dziedzicom „łagodnie postępować” względem swoich poddanych.
26 sierpnia 1791 r. Komisja odnotowuje kolejną skargę ze strony ekonoma serokomlskiego, mówiącą, że mimo wcześniejszej ugody poddani ponownie odmawiają świadczeń na rzecz dworu i „posłusznymi być nie chcą”. Co ciekawe w skardze po raz kolejny przypomniano, że „prawo teraźniejszego sejmu w całym Kraju Polskim Poddanych od powinności nie uwalnia, owszem odbywanie i czynienie tychże powinności jak przedtem były czynione zaleca i nakazuje”. Pojawia się też groźba, że „gdyby zaś w których Dobrach Poddani nie zrozumiawszy Prawa albo też mając sobie źle przetłumaczone przez kogo Prawo od powinności i posłuszeństwa dla Dworu swego uchylali się i buntowali, takowych Poddanych pomocą wojskową do posłuszeństwa przynaglać i ukarać zaleca i obowiązuje”. Komisja ponownie nakazała mieszkańcom Serokomli powrót do pańszczyzny i żeby „już więcej swemu dworowi rokoszu nie podnosili”. W przypadku niewykonania nakazu Komisji „kara na każdym z osobna Poddanym przykładnie wyciągnięta zostanie” – grzmiał zapis aktu. Informację tę miał przekazać „buntownikom” osobiście jeden z żołnierzy stacjonującej akurat w Łukowie chorągwi kawalerii narodowej.
Dalsze losy sporu: kawaleria, kamienie i rozpalone głownie
Pisma i groźby na nic się zdały, ponieważ 3 października zanotowana zostaje ponowna skarga ze strony zarządcy dóbr serokomlskich. Ekonom Mąkwicz ponownie wylicza, że poddani nadal „nie chcą być posłusznymi tak w odbywaniu pańszczyzny jako też płaceniu danin” i prosi Komisję o pomoc. Komisja zdecydowała więc „tak do utrzymania bezpieczeństwa i spokojności wewnętrznej, jako też do przyprowadzenia mieszkańców miasteczka Serokomli do posłuszeństwa dworowi i spełnienia powinności, ażeby Wielm. Niedabylski Chorąży Kawalerii Narodowej dnia jutrzejszego […] do miasteczka Serokomla zwanego wymaszerował”.
O tym jak wyglądała pacyfikacja serokomlskich buntowników dowiadujemy się ze wspomnianej gazety pisanej:
„[Komisja Cywilno-Wojskowa] wysłała kilkunastu kawalerii, lecz odpędzeni zostali przez chłopów, którzy przeciw nim stanęli rzucając kamieniami i rozpalonymi głowniami.
Wysłano powtórnie więcej żołnierzy, ale i ci retyrować się [wycofać się -przyp. autora] musieli nie mając ordynansu dać do chłopów ognia.
Wysłano trzeci raz powiększywszy liczbę żołnierzy, lecz nie wiadomo co się dalej stało, gdyż list o tym donoszący pisany był, gdy ta trzecia komenda wychodziła na chłopów.”
Jak widać, chłopi nie wystraszyli się kawalerzystów i stanęli do walki. Co było dalej – możemy się tylko domyślać, natomiast pewną wiedzę daje nam kolejny – ostatni już wpis dotyczący tego konfliktu zapisany w aktach łukowskiej komisji.
Oto 3 listopada 1791 r. ekonom Mąkwicz, ten który regularnie skarżył serokomlskich poddanych, tym razem zdecydowanie żąda, aby jeszcze tego samego dnia komisja wydała rozkaz chorążemu Niedabylskiemu, aby ten „ustąpił z egzekucji”, a więc zaprzestał działań. Komisja przychyla się do żądania ekonoma i rozkazuje, aby chorąży „natychmiast z całą komendą swoją z Dóbr Serokomlskich ustąpił”. Czyżby obecność wojska i zapewne związane z tym zniszczenia dały się we znaki zarówno chłopom, jak i zarządcy?
Warto wspomnieć, że chorągiew kawalerii narodowej pod dowództwem chorążego Stanisława Niedabylskiego należała do 2 Małopolskiej Brygady Kawalerii Narodowej. Rok po pacyfikacji Serokomli, będzie brała udział w wojnie polsko-rosyjskiej, a w 1794 r. w Insurekcji Kościuszkowskiej walcząc m.in. pod Racławicami, Szczekocinami i w obronie Warszawy.
Dodaj komentarz