Na pobojowisku ostatniej bitwy o Warszawę

Zbiorowa mogiła żołnierzy polskich z grupy gen. Kleeberga poległych w Woli Gułowskiej

Tak, to tutaj. Ta sama pora roku, pogoda prawie ta sama. Przed dziewiętnastu laty tak samo sady ciemniały jesienią w słońcu. Tak samo pachniało jesienną nacią i dymami, a w głębi wiejskich sadków barwiły się bękitną farbką ściany chałup. Takie same chałupy, choć nie te same, bo tamte wówczas pochłonął pożar.
Przypominają się znajome nazwy: Kock, Serokomla, Wola Gułowska, Krzywda, Leśniczówka Ofiara, Czarna, Konorzatka.
Jesteśmy na pobojowisku ostatniej bitwy kampanii wrześniowej, którą idąc na odsiecz Warszawie stoczył gen. Kleeberg. Bitwa zakończyła się dnia 5 października. Była to bitwa rozegrana przez Polaków zwycięsko. Musiała jednak zakończyć się kapitulacją wobec kompletnego wyczerpania amunicji.LUDNOŚĆ I ŻOŁNIERZE
Przybyliśmy tutaj z grupą b. uczestników bitwy, którzy przybyli z ramienia Muzeum Wojska Polskiego dla odszukania dokumentów i pamiątek zakopanych w ziemi po kapitulacji. Uczestnikom bitwy znajomy teren, nazwy i widoki przypominają na nowo wydarzenia sprzed 19 lat. Ludność miejscowa pamięta je bez porównania lepiej. Bitwa Kleeberga jest ciągle tutaj żywą tradycją, przekazaną młodemu pokoleniu. Ludzie pamiętają w jakim miejscu, jaka odbyła się potyczka, pokazują skraj lasu, który jedenastokrotnie przechodził z rąk do rąk w zaciekłej walce na bagnety, wiedzą, jak i kiedy wychodziło i jak rozwijało się natarcie… częstokroć potrafią wskazać miejsce śmierci poszczególnych żołnierzy.

Jest między nami Tomasz Szweycer, którego brat Zbigniew, podchorąży 2 Pułku Ułanów Grochowskich, poległ tutaj w wiosce Turzystwo, opodal zagrody gospodarza Lucjana Kardasa. Kardas uczcił pamięć poległego, wystawiając w miejscu jego śmierci wielki kamień polny, na którym wyrył nazwisko podchorążego. Od tej pory pomiędzy rodzinami Szweycerów i Kardasów zawiązała się przyjaźń. Zbiorowa mogiła poległych na cmentarzu w Woli Gułowskiej jest pielęgnowana przez ludność, zwłaszcza przez młodzież. Brązowa tablica ufundowana przez mieszkańców zawiera nazwiska poległych. Kiedy okazało się, że na tablicy zostały pominięte niektóre nazwiska, zawieziono ją powtórnie do miasta, żeby to uzupełnić.

Pamiętamy tutejszą ludność, jej postawę w dniach beznadziejnej walki. Chłopi z okolic Kuflewa przywieźli owies dla koni ułańskich. Transport odbywał się pod ogniem artylerii. Płatnik wyszedł, żeby zapłacić za dostarczone zboże. „Nie po to – odpowiedzieli chłopi – narażaliśmy życie, żeby za to brać pieniądze”. I zapłaty nie przyjęli. Nie było wypadku, żeby chłop zażądał od żołnierza zapłaty za cośkolwiek. „Mój syn też jest w polu. Niech jemu odda kto inny”.

– Ten młodzieniec – wspomina staruszka Grzechnikowa, kiedy rozmawiamy o śmieci Szweycera – był u mnie w chacie i posilał się. Kiedy wyszedł ode mnie, za jakies pół godziny powiadają mi: już nie żyje – staruszka ociera łzy.

Lucjan Kardas wystawił pamiątkowy kamień w miejscu gdzie zginął pchr. Szweycer.

Co więcej, ludność czynnie współdziałała z wojskiem w zadaniach bojowych. Niemal z reguły. kiedy chodziło o rozpoznanie czy w sąsiedniej wsi znajdują się Niemcy, zadania tego podejmował się ochotniczo jakiś chłop, wyrostek, kobieta. Wyruszał nocą i wracał z wiadomością, narażając się na śmierć.

Kiedy nastąpiła nieunikniona kapitulacja, wojsko złożyło broń i odmaszerowało za kolczste druty, dla ludności wojna się nie skończyła. Wojsko pozostawiło zakopane składy broni. Ta broń służyła następnie partyzantom. Historia walk i ofiar poniesionych przez ludność pobojowiska ostatniej bitwy regularnej czeka jeszcze na swego dziejopisa. Pewnien jej fragment odsłaniają poszukiwania, w których bierzemy udział.

STRÓŻE ZAKOPANYCH SYMBOLÓW
Oprócz broni, która następnie służyła partyzantom, zakopano rónież pamiątki i dokumenty historyczne, jak proporce, odznaki pułkowe, jak również rozkazy, dzienniki bojowe itd.

Dokumenty te mają dużą wartość historyczną, dlatego też Muzeum Wojska Polskiego i Biuro Historyczne Wojska Polskiego usilnie poszukują podobnych reliktów.

Czy ludzie, którym powierzono tajemnicę zakopanych dokumentów, zdawali sobie sprawę z ich wagi historycznej, czy też miały one dla nich po prostu znaczenie symbolu? Dość, że dochowanie wierności powierzonej tajemnicy przypieczetowali własnym życiem. tak było w przypadku dokumentów 2 Pułku Ułanów, w których poszukiwaniu bierzemy udział.

na ślad ukrytej skrzyni amunicyjnej, zawierającej pamiątki i dokumenty, zaprowadził list nadesłany z zagranicy. List pochodził od oficera, który skrzynię ukrył. Powiadomił on, że skrzynia została zakopana w zagrodzie Jana Kołodyńskiego. Jak się okazuje, Jan Kołodyński już zmarł. Tajemnicę posiadali jego trzej synowie: Stefan, Bronisław i Władysław, którzy własnoręcznie zakopali skrzynię. W jakiś sposób (rzecz dzieje się w małej wiosce, gdzie wszyscy sie  znają) dowiedział się o tym niejaki Zaborowski, głuptak i podlec, którego gestapo zwerbowało na konfidenta. Trzej Kołodyńscy aresztowani i katowani przez gestapo zostali w końcu wywiezieni i zamordowani we Flossenburgu. Konfidenta Zaborowskiego sprzątnęła kula partyzancka. Tajemnica pozostała pod ziemią.
Cała ludność bierze udział w poszukiwaniach. Przypominają sobie, wskazują.
– O tu, Stefek kopał. Gdyby Stefek żył!
– Wołajcie Bronkową! Może ona coś wie? Bo oni zakopali najpierw na klepisku, ale potem nocą przenieśli w jakieś inne miejsce.
Poszukiwania na razie nie dają rezultatu. Znajdujemy różne przedmioty, części oporządzenia, uzbrojenia, które zostaną przekazane do Muzeum Wojska. Okolice Woli Gułowskiej nadal pozostaną polem pogrzebanych pamiątek.

Tu Stefek kopał…

WZNIESIONY POMNIK
Nasz przyjazd wzbudza poruszenie, ludzie się gromadzą. Zgłaszają się członkowie Komitetu, miejscowi chłopi: Aleksander Chajęta, Ozygała, Suska i inni. Jest również przewodniczący Powiatowej Rady narodowej – Aleksander Ciołek. Jakiś komitet? Oto ludność miejscowa zawiązała komitet, który ma na celu uczczenie pamięci poległych w bitwie. Chcą wznieść pomnik, który będzie jednocześnie wkładem w Millenium tej podlaskiej okolicy. Ma to być szkoła. Szkoła w Woli Gułowskiej uczci pamięć żołnierzy, którzy tu polegli i spoczywają na cmentarzach Woli Gułowskiej i Helenowa. Już rozpoczęły się roboty czynem społecznym mieszkańców. Już zebrano 10 tysięcy złotych. Jednak mieszkańcy wiosek okolicznych, będących pobojowiskiem ostatniej bitwy, stoczonej o Warszawę, chcą sprawie nadać szerszy odgłos. Pragną zwrócić się z wezwaniem do wszystkich uczestnikw bitwy, rozproszonych po kraju i świecie oraz do ich rodzin. Niechże szkoła w Woli Gułowskiej będzie pomnikiem poległych, ufundowanym przez ludność i ich towarzyszy broni, niech utrwali pamięć bitwy i poległych w sposób godny i trwały. W tym celu mieszkańcy zwrócili się do redakcji „Stolicy”. „Stolica inicjatywę tę podejmie.

MAREK SADZEWICZ
Stolica: warszawski tygodnik ilustrowany. R 13, 1958 nr 40 (5 X)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.