Wojenne historie – obozowa katorga

16

Jan Fijał  z Zastawia został wyznaczony do kontyngentu do robót przymusowych na terenie III Rzeszy. Prawdopodobnie pierwotnie na roboty miał jechać ktoś inny, został jednak wykupiony przez rodziców i w jego miejsce na listę do transportu trafił właśnie najmłodszy z braci Fijałów.

Janek był na robotach do Meiningen. W nie do końca wyjaśnionych okolicznościach trafił do KL Buchenwald.  Według jednej z rodzinnych historii nie umiał pracować, nie znał też języka. Niemcy kazali mu kopać ziemniaki a on nie mógł nadążyć, więc Niemka zaczęła bić go koszykiem. On wyrwał jej ten koszyk i też ją zbił. Wezwano żandarmów i umieszczono go w KL Buchenwald. Za karę miał trafić właśnie do Buchenwaldu. Jednak niektórzy członkowie rodziny historię tę przypisują Alkowi Fijałowi.

24 października 1941 po przybyciu do Buchenwaldu otrzymuje numer 925 (po trzech zmarłych wcześniej więźniach).

Z pobytu w obozie zachowało się kilka dość szczegółowych dokumentów, w tym niezwykle interesująca karta z rewiru (szpitala obozowego).

Czytamy z niej, że przy wzroście 167 cm waga Janka wahała się w granicach 43-69 kg .  Jako dziecko chorował na żołądek, skarżył się na bóle kolan, miał płaskostopie.

Od maja 1942 do października 1944 trzynastokrotnie przebywał na rewirze, m.in z powodu upadku, osłabienia, reumatyzmu, grypy.

Janek poddawany był doświadczeniom pseudomedycznym. Otrzymywał szczepionki m.in przeciwko tyfusowi. Kilkakrotnie otarł się o śmierć. W obozie pomagał mu polski kapo (jeden z organizatorów ruchu oporu w obozie) Wacław Czarnecki. Dokarmiał go karmą dla psów i tym sposobem uratował mu życie.

Jan znalazł się w Marszu Śmierci do Brzezinki zorganizowanym na krótko przed wejściem aliantów. Podczas marszu więźniowie zostali odbici przez Amerykanów.

Po powrocie do domu przyjechał do siostry Bronki do Starego Tomyśla. Idąc ulicą w Nowym Tomyślu spotkał swojego wybawcę. Ten początkowo nie chciał się przyznać do znajomości i pobytu w obozie, później panowie spotykali się kilkukrotnie. Po śmierci Czarneckiego Janek za każdym razie będąc w Nowym Tomyślu odwiedzał cmentarz i zapalał mu znicz.

Były więzień do końca życia zmagał się z problemami zdrowotnymi związanymi z pseudomedycznymi doświadczeniami. M.in. miał problemy z siedzeniem, z powodu znacznego uszkodzenia mięśni.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.