Tu leży Lonek…
Kilka dni temu na profilu facebookowym pokrótce przedstawiłam historię Leonarda Merło – kaprala 1 Pułku Piechoty Legionów Marszałka Józefa Piłsudskiego z Wilnie. Tragiczną historię Lonka opowiedział jego brat Aleksander Merło.
Leonard Merło urodził się w 1918 roku w Petersburgu. Do Polski przybył wraz z rodzicami i rodzeństwem w 1923 roku i zamieszkał w Wilnie.
Po ukończeniu gimnazjum im. Piotra Skargi w Wilnie w 1937r., ochotniczo zaciągnął się w szeregi Wojska Polskiego. Służył w 1 Pułku Piechoty Legionów im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Wilnie w III-cim batalionie 9-tej kompanii.
W marcu 1939 roku z wyróżnieniem ukończył szkołę podoficerską, za najlepsze wyniki osiągnięte w kompanii szkolnej, z rąk dowódcy pułku płk dypl. Kazimierza Burczaka otrzymał trylogię Henryka Sienkiewicza z jego dedykacją.
Na święto Pułku został awansowany do stopnia kaprala. We wrześniu miał wrócić do domu lecz 25 sierpnia 1939r. z Pułkiem transportem kolejowym wyruszył na zachód i walczył we wrześniu wraz z pułkiem w ramach 1-szej Dywizja Piechoty Legionów. Po zakończeniu kampanii wrześniowej brat nie wrócił do domu.
***
Okoliczności odnalezienia miejsca grobu i śmierci brata – Leonarda
O tym, że brat nie żyje częściowo wiedzieliśmy, ponieważ powracający z wojny sąsiedzi niedwuznacznie mówili że widzieli, że słyszeli, ale nikt prawdy nie chciał powiedzieć. Wiadomo, że nie chcieli w smutku pogrążyć rodziny, która wciąż miała nadzieję, że wróci.
Dopiero wiosną 1946 roku jadąc z Łodzi pociągiem do Sieradza, spotkałem w przedziale st. sierżanta, z który nawiązałem rozmowę, z jego akcentu wywnioskowałem, że jest moim krajanem. Okazało się, że jest z Wilna i służył w 1 Pułku Piechoty Legionów J. Piłsudskiego. Po tych słowach, natychmiast odpowiedziałem: „ja również służyłem w 1 pp Leg. w 9-tej kompanii”, na co szybko zareagował: „Ja byłem Szefem 9-tej kompanii, a Pan za młody”. W odpowiedzi pokazałem mu książeczkę wojskową zasłaniając palcem moje imię. Mój krajan aż podskoczył i od razu powiedział: „Ależ to nie Pan, a Leonard Merło, który był w mojej kompanii poległ w bitwie z Niemcami w lesie pod Różą Podgórną koło wsi Grązówka. W ciągu rozmowy dowiedziałem się, że las w czasie walk przechodził z rąk do rąk – to Niemcy – to Polacy, a było to 13-14 września 1939r. Podczas walk brat został ranny i leżał w lesie, nie można go było zabrać z powodu silnego natarcia. Po odbiciu tych pozycji Leonarda już tam nie znaleźli. Szef kompanii oznajmił mi, że pochowali go na cmentarzu we wsi Grązówka pow. Łuków gmin. Dąbie, i że mogę napisać do sołtysa tej wsi, który na pewno odpisze i poda dokładne dane o miejscu pochówku.
Tego samego dnia napisałem list do sołtysa, na który po dwóch tygodniach otrzymałem wyczerpującą odpowiedź, o czym natychmiast powiadomiłem rodzinę. Tak się złożyło – jak to w wojsku, że żołnierz nie rządzi swoim czasem i nie miałem możliwości udać się na miejsce spoczynku brata.
W maju 1947 roku będąc w Sanoku w imieniu dowódcy jednostki napisałem pismo do Zarządu Gminy Dąbie z prośbą o potwierdzenie faktu miejsca pochówku brata, jako dowód potrzebny rodzicom do przedstawienia władzom administracyjnym Gminy Jastrzębie pow. Lipno. Otrzymałem pismo, które zawiadamiało o miejscu pochówku, poniżej odpis tego listu.
Dopiero w 1961 roku będąc w Zegrzu na Kursie Doskonalenia Oficerów Łączności, spotkałem autora listu od sołtysa Pana Rybki z 1946r. Otóż pewnego majowego dnia siedząc z kolegami poruszyliśmy temat wojny w 1939r. i między innymi wspomniałem, że w walkach koło Łukowa zginał mój brat i jest pochowany we wsi Grązówka. Na to jeden z kolegów kpt. Antoni Główka oświadczył, że w jego grupie szkoleniowej jest oficer z Grązówki o nazwisku Rybka. Niezwłocznie poprosiłem go do nas. Okazało się, że ów oficer jest synem sołtysa z Grązówki, i to on odpisał mi na list w 1946 roku, mając wtedy 14 lat.
Było to przed świętem Zielonych Świat i mieliśmy kilka dni wolnych od zajęć, więc pojechałem wraz z kolegą Rybką do Grązówki, gdzie byłem serdecznie przyjęty przez rodzinę i proboszcza kościoła, który pokazał mi wykaz wszystkich żołnierzy i pochowanych na nowym wojskowym cmentarzu. Od sołtysa dowiedziałem się, że po bitwie nasi żołnierze zostali pochowani na kartofliskach koło leśniczówki, natomiast żołnierze niemieccy od razu obok leśniczówki. W 1940-41 roku Niemcy swoich poległych ekshumowali i wywieźli do rodzin do Niemiec, natomiast mieszkańcy wsi wykopali zwłoki polskich żołnierzy i przenieśli na cmentarz komunalny w Grązówce. Później (nie pamiętam roku) Polski Czerwony Krzyż założył cmentarz wojskowy, na który prochy zostały przeniesione.
Na drugi dzień wspólnie z kolegą i sołtysem furmanką pojechaliśmy na cmentarz gdzie odwiedziliśmy groby żołnierzy poległych z 1 DP Leg., a wśród nich – grób mojego brata. Poniżej kilka zdjęć z tego pobytu.
***
Bardzo serdecznie dziękuję panu Aleksandrowi i jego wnukowi panu Wojciechowi za podzielenie się historią Leonarda Merło. Historie takie jak ta, pozwalają nam dostrzec pod każdym nagrobkiem żołnierza zwykłego człowieka, młodego chłopaka, ze swymi marzeniami, ambicjami i planami na przyszłość przerwanymi wojną. Wojna rzuciła tych młodych ludzi często z dala od rodzinnych stron, gdzie walczyli i ginęli. Wielu z nich spoczęło w bezimiennych grobach, o które często dbają miejscowi…
Na cmentarzach ziemi łukowskiej spoczywa kilkuset żołnierzy, a historia Lonka jest jedną z wielu… Dla mnie już zawsze kwatera wojenna w Gręzówce będzie miała twarz kaprala Merło…
Dodaj komentarz