Wojenne historie – wojenny ślub
Bronisława Fijał i Bartłomiej Bilski
(historia opowiedziana przez Bronisławę Bilską)
Ślub mieliśmy 22 lipca 1944 roku. Specjalnie zaplanowaliśmy ślub na ten dzień, bo to był odpust w kościele w Tuchowiczu. Chcieliśmy żeby było uroczyście. A tu się bałagan zrobił w kraju i nie było uroczystości. Nie było wesela ani orkiestry. Od matki chrzestnej pożyczyłam konia a od kuzynki wóz. Uszykowaliśmy trochę jedzenia i dużo bimbru. Spodziewaliśmy się „nieproszonych gości”. Pojechaliśmy do ślubu.
Zajeżdżamy do kościoła, a z zachrystii wyskakuje ksiądz i mówi, że dobrze, że zdążyliśmy, bo on zaraz ucieka. Organista zagrał nam na chórze. Za świadków mieliśmy jednego z partyzantów, którzy akurat byli w kościele, bo ruski nadchodził. Nazywał się Jan Gromada. Drugim świadkiem był Olech z Dusznik.
Jak wracaliśmy do domu to widzieliśmy ludzi idących od wschodu. Chciałam zaprosić kuma na uroczystość. Jak szłam po niego to koło domu sąsiadów stał partyzant z bronią. Pytał, co się dzieje po drugiej stronie wsi. Byli tam Niemcy opuszczający swoje majątki, pędzili krowy, mieli mąkę, kaszę. Zatrzymali się koło Zastawia. Partyzant kazał mi szukać wójta i powiedzieć im żeby szli dalej, bo partyzantka zacznie strzelać. Niemców prowadzili Ruski, potrzebowali chłopów do pędzenia bydła. Jak byłam u kuma, to rowerem nadjechał Rusek i postawił nas pod ścianą i zdjął karabin. Kazał gospodarzowi wyprowadzić konia i jechać z Niemcami. Dojechali do Stoczka, tam się zatrzymali i kazali mu paść na ziemię. Chcieli go zastrzelić, ale ktoś się zlitował i pozwolił mu uciec.
Poszłam do siostry, czy przyjdą z mężem wieczorem. Powiedziała, że nie, bo Stach siedzi kilometr za wsią w mendelach w lesie. Bartek też się schował w snopkach w stodole.
Dodaj komentarz