II wojna światowa – Józefów Duży

Nad mogiłą w Józefowie Dużym w 1949 roku. Z kolekcji Michaliny Zabielskiej
Nad mogiłą w Józefowie Dużym w 1949 roku. Z kolekcji Michaliny Zabielskiej

Józefów powstał u schyłku powstania styczniowego w wyniku częściowej parcelacji majątku Hordzież, który należał do rodziny Kowalskich. W latach 70-tych XIX wieku pojawili się tu koloniści niemieccy, którzy dość szybko pobudowali tu domy,szkołę i dom modlitw. Mimo odmiennego języka, kultury i religii stosunki sąsiedzkie układały się poprawnie, a Polacy czerpali wiedzę rolniczą od przybyszów z zachodu. Osadnicy opuścili te tereny w czasie I wojny światowej, kiedy to car w obawie przed wykorzystaniem ich przez wojska pruskie ewakuował ich w głąb Rosji.
Koloniści powrócili do swych domów w 1918 roku. W Józefowie reaktywowano szkołę, którą później przeniesiono do Bielan a następnie do Zakępia. W szkole zarówno polskie jak i niemieckie dzieci uczyły się razem.
Do chwili wybuchu II wojny światowej Józefów Duży zamieszkiwały 22 rodziny niemieckie i 6 polskich. W pozostałych wsiach tj. Bielanach, Bronisławowie i Hordzieży zamieszkiwało 12 rodzin kolonistów.
***
Masowy mord mieszkańców Józefowa i okolicznych wsi miał swoją genezę w bandyckim napadzie rabunkowym, którego dopuścił się Jan Mazurek z synami. Był on parobkiem u Adolfa Kaesnera. Mazurek znał sytuację finansową swojego chlebodawcy, który zgromadził dość sporą sumę pieniędzy za sprzedaż budulca do odbudowy domów w Hordzieży i Serokomli (miejscowości zostały spalone przez hitlerowców 5 października 1939 roku). Wiedział, że koloniści w obliczu trwającej wojny musieli być przygotowani do ewakuacji na zachód, w związku z czym spieniężali swój majątek, którego nie byliby w stanie wywieźć.
13 kwietnia 1940 roku Jan Mazurek wraz z dwoma synami zamieszkałymi w Hucie Dąbrowa napadli na dom Adolfa Kaesnera, zabijając brutalnie samego gospodarza, jego żonę Augustę oraz dzieci – 19-letnią Hildę, 14-letniego Otto i 9-letniego Aleksandra. Ponieważ ich siedlisko leżało na uboczu wsi, bandyci uciekli niezauważeni, po drodze raniąc jeszcze ich służącego Romana Szymeckiego.
Po odkryciu zbrodni powiadomiono placówkę żandarmerii w Kocku i gestapo w Lublinie. Spodziewano się represji, nikt jednak nie przypuszczał, że odwet na Polakach nabierze takich rozmiarów.
Następnego dnia, w niedzielę, do Józefowa Dużego przybyły oddziały żandarmerii, gestapo oraz samoobrony rekrutującej się z miejscowych kolonistów. Zaczęli oni zwozić mieszkańców Józefowa i okolicznych miejscowości w pobliże gospodarstwa zabitych Kaesnerów.
Tego dnia w Łukowie odbywała się narada sołtysów, na której byli też sołtysi z gminy Serokomla, którzy dowiedziawszy się o zajściu w Józefowie furmankami udali się na miejsce zbrodni. Tam zostali rozstrzelani przez Niemców, którzy ich wozami udali się po ludność z bardziej odległych miejscowości – Bielan, Bronisławowa, Nowinek, Hordzieży, Serokomli, Wólki Serokomlskiej i Zakępia.
Kilkaset osób zostało spędzonych w miejsce mordu, na rozkaz jednego z oficerów zwolniono kobiety i dzieci do 14 lat.

Kiedy zapadł zmrok, Niemcy ustawili karabiny i reflektory po bokach placu wypełnionego ludźmi. Ofiary zostały ustawione w rzędach po dziesięć osób. Kiedy padły pierwsze serie z karabinów maszynowych, powstało wielkie zamieszanie i niektórym udało się uciec. Do czasu zakończenia egzekucji zbiec udało się 47 osobom.
Podczas mordu w Józefowie zamordowano 217 osób – w tym 4 kobiety, 5 mężczyzn powyżej 70 lat, 12 chłopców w wieku 14-16 lat, 15 młodzieńców w wieku 17-20 lat.
15 osób pozostawiono do wykopania rowu, w którym później złożono zwłoki pomordowanych. Dowódcą akcji egzekucyjnej był hrabia Albrecht von Alvensleben
Mogiłę, plac egzekucji i drogę dojazdową pobronowano żeby zatrzeć ślady zbrodni. Potem oddziały egzekucyjne odjechały pozostawiając na miejscu 16 żandarmów. Placówkę tą zlikwidowano po sześciu tygodniach.
***
Sprawców zabicia rodziny Kaesnerów wykryto przypadkowo. Oprócz pieniędzy mordercy zabrali też wartościowe rzeczy takie jak ubrania i obuwie. Synowie Mazurka dali te przedmioty swoim narzeczonym, a matka jednej z nich sprzedawała je na targu. W butach syna Kaesnera była wyklejka z jego zeszytu szkolnego z jego imieniem i nazwiskiem. Kobieta zawiozła je do żandarmów w Józefowie, którzy rozpoczęli intensywne śledztwo. W chwili aresztowania jeden z synów Mazurka miał na sobie płaszcz syna Kaesnera, który służył w Wehrmachcie w Lublinie. Drugi syn Mazurka uniknął aresztowania, zgłaszając się na roboty do III Rzeszy, gdzie ślad po nim zaginął. Jan Mazurek został aresztowany, przebywał w aresztach w Garwolinie i Warszawie. Nie są znane jego losy.
***
Zbiorowy grób zrównano z ziemią, a władze niemieckie nie pozwoliły na jakikolwiek symbol upamiętnienia. Dopiero po interwencji Małgorzaty Kalinowskiej, Pytlakowej i Kowalewskiej u starosty udało się doprowadzić do usypania zbiorowej mogiły, którą jesienią 1940 roku ogrodzono płotem.
 

16 lat po egzekucji dokonano ekshumacji pomordowanych i przeniesienia zwłok na cmentarz w Serokomli. W Józefowie na miejscu kaźni na pamiątkowym krzyżu wyryto napis:
„Ś.P. Nasi ojcowie, mężowie bracia i synowie
zostali wybici przez hitlerowców 14.04.1940.
Zostali przewiezieni na cmentarz w Serokomli
19 kwietnia 1956 r.
Proszą o Zdrowaś Mario.”

W latach 1970-72 wzniesiono pomnik kobiety bolejącej oraz głaz z napisem „Pamięci naszych ojców, synów, mężów i braci – 217 niewinnych ofiar, mieszkańców Józefowa Bronisławowa, Zakępia, Bielan, Rudy, Horodzieży, Serokomli i Leonardowa rozstrzelanych przez hitlerowskich morderców tragicznego dnia 14 kwietnia 1940 roku.
GLORIA VICTIS 1972 „

Wpis powstał na podstawie książki Urszuli Głowackiej- Maksymiuk „Józefów 14 kwietnia 1940 r.”

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.