Rotmistrz Jędrzej Ryszkowski, czyli o rajtarze, z którego zrobiono lisowczyka i uśmiercono przedwcześnie

 

 

 

W 2021 roku minęła 400 rocznica pierwszej bitwy pod Chocimiem, w której odznaczył się łukowianin Jędrzej Ryszkowski. Jest to dobra okazja, by sprostować mity odnośnie jego osoby, narosłe w historiografii polskiej i niestety wciąż powielane.

Jędrzej Ryszkowski był synem chorążego, a potem podstarościego łukowskiego Pawła Ryszkowskiego. Pieczętował się herbem Nowina, a jego nazwisko pochodziło od wsi Ryżki, w tamtych latach pisanej jako „Ryszki”. Mieszkał zapewne w Sobolach pod Łukowem, płacąc w 1620 roku do skarbu państwowego 12 florenów z 3 włók osiadłych w Sobolach i 3 floreny 6 groszy z młyna o dwóch kołach. Ożeniony był z panną Żulińską, spokrewnioną z Żółkiewskimi z ziemi chełmskiej, a więc dalszą rodziną hetmana wielkiego koronnego. Miał dwóch synów: Pawła i Stanisława. Jego brat Jan służył na dworze królewskim jako sekretarz, a stryj Stanisław był sędzią ziemskim łukowskim, który zasłynął z tego, że marszałkował sejmowi w pamiętnym roku 1606, bezskutecznie usiłując ostudzić nastroje rokoszowe.

Najbardziej znanym epizodem z życia Jędrzeja Ryszkowskiego był jego udział w bitwie pod Chocimiem 1621 roku. Co ciekawe, choć pochodził z Korony, walczył tam w szeregach wojska litewskiego, pod rozkazami samego hetmana Chodkiewicza, w towarzystwie roty rajtarskiej Litwina Krzysztofa Wacława Szemiota herbu Łabędź (którego krewny, poeta Stanisław Samuel Szemiot, za pół wieku zamieszka w Przegalinach Dużych pod Radzyniem) i roty Ottona Klebeka, Inflantczyka w służbie królewskiej.

Hetman Chodkiewicz pod Chocimiem, fragment obrazu J. Brandta

Pamiętnikarze odnotowali, że w pierwszym walnym starciu z Turkami w czwartek 2 września trzy owe roty dostały się najpierw pod silny ostrzał dział tureckich, a potem odparły atak na broń białą wyborowej konnicy sułtana – tzw. sipahów. W walkach tego dnia poległo siedmiu naszych rotmistrzów, a wśród nich Ryszkowski. Fakt ten lakonicznie odnotował w herbarzu Kasper Niesiecki: „pod pierwszą chocimską rotmistrzem był królewskim, gdzie go dzidą pchnięto”.

I tu zaczynają się niejasności. Na dobrą sprawę nie wiemy nawet, jakim właściwie oddziałem dowodził, poza tym, że jego rota liczyła 200 koni i podlegała pułkowi Mikołaja Kossakowskiego. Co do uzbrojenia tej chorągwi źródła są wręcz sprzeczne.

I tak np. „Ordynacja pułków polskich na ekspedycję wołoską…”, opublikowana w „Pamiętnikach o wyprawie chocimskiej roku 1621”, określa go jako rotmistrza kozackiego (pancernego) w pułku pana Kossakowskiego: Kozacy: p. Ryszkowskiego – koni 200”.

Tymczasem „Regestr wszystkiego wojska polskiego tureckiej pod Chocimiem ekspedycji w roku 1621”, znajdujący się w Bibliotece Czartoryskich w Krakowie, a sporządzony prawdopodobnie przez królewskiego komisarza Jakuba Sobieskiego, wymienia rotmistrza Ryszkowskiego pośród dowódców rajtarii (tj. jazdy strzelczej), nazywanej tu arkebuzerią (od arkebuza, poprzedzającego muszkiet): „Arkabuzerowie: JMP. Ryszkowski – koni 200”. Ponadto dopisek podsumowujący wykaz podaje: „summa rajtarów – 2701”.

Także Stanisław Kobierzycki, kronikarz życia królewicza Władysława Wazy, opisując wyprawę chocimską, zaliczył rotmistrza Ryszkowskiego do rajtarii: „zginął Klebek i rotmistrz ciężkozbrojnych Ryszkowski”. (W tym czasie rajtaria była jedyną ciężką jazdą w Polsce, gdyż husaria uchodziła jeszcze wtedy za jazdę średnią).

Walki pod Chocimiem w tle portretu konnego królewicza Władysława – pracownia Rubensa
Walki pod Chocimiem szczegół z portretu królewicza Władysława.

W tym samym urywku Kobierzycki dodaje, że Klebek i Ryszkowski byli „obaj bardzo zasłużeni w wojnach moskiewskich”. Okazuje się jednak, że komputy wojska zaciągniętego na wyprawę królewicza Władysława w latach 1617-1618 nie wymieniają Ryszkowskiego pośród rotmistrzów, natomiast w każdym z nich obecny jest Klebek, którego rota rajtarska zaliczona została przez Kobierzyckiego do wyborowych oddziałów Chodkiewicza, maszerujących na Możajsk w 1617 roku. Możliwe zatem, że pod Moskwą Ryszkowski służył jako oficer w rocie Klebeka i dopiero pod Chocimiem wystąpił jako samodzielny rotmistrz.

Jest to tym bardziej prawdopodobne, że dwie z relacji chocimskich wymieniają Ryszkowskiego właśnie jako żołnierza z roty Klebeka, co jest być może echem jego dawnej przynależności. Podliczając straty poniesione w dniu 2 września, Prokop Zbigniewski wymienia poległych „spod chorągwi p. Klebekowej: p. Ryszkowski, p. Żegliński, p. Brynk i Celaryus postrzelony”. Podobną wzmiankę zawiera diariusz prowadzony na zlecenie hetmana Lubomirskiego:ledwośmy swoich dwudziestu zgubili, prócz Kozaków, mianowicie (…) spod chorągwi p. Klebekowej: p. Ryszkowskiego, p. Żeglińskiego, p. Brynka”.

Inni autorzy diariuszów i wspomnień nie mają jednak wątpliwości, że pod Chocimiem Ryszkowski dowodził własną rotą. I tak Jakub Sobieski odnotował w oficjalnym diariuszu wyprawy: „nastrzelano i nabito koni w rotach rajtarskich Klebekowej, Szemiotowej i p. Ryszkowskiego”. W pamiętniku, skompilowanym po bitwie, Sobieski wspominał, że w walkach 2 września polegli „Klebek Inflantczyk i Ryszkowski, wodzowie ciężkiej jazdy”.

Rajtaria w boju – fragment obrazu z epoki

Większość relacji skłania się zatem do uznania Ryszkowskiego dowódcą rajtarii. Tymczasem wśród historyków utarło się uważać go za lisowczyka. Jako pierwszy uczynił to w XIX wieku Maurycy hr. Dzieduszycki („Krótki rys dziejów i spraw lisowczyków”, 1843-1844), a za nim powtórzyli ten błąd inni uznani historycy, jak Henryk Wisner („Lisowczycy”, 1995, 2004) czy Radosław Lolo („Rzeczpospolita wobec wojny trzydziestoletniej…”, 2004). Wisner w kolejnych wydaniach „Lisowczyków” zestawia listę rot lisowskich pod Chocimiem w następujący sposób: 1 i 2 – pułkownicze (czarna i czerwona), 3. Jakuszewskiego, 4. Stanisława Jędrzejowskiego, 5. Pawła Moisławskiego, 6. Piotrowskiego, 7. Jędrzeja Ryszkowskiego, 8. Jana Sławęckiego, 9. Sebastiana Stępczyńskiego, 10. Stanisława Strojnowskiego, 11. Wojciecha Sulimirskiego, 12. Hieronima Swarczewskiego. Jak widać, daje to 12 chorągwi, podczas gdy Jakub Sobieski wyraźnie zaznacza, że było ich 11.

Lisowczycy pod Chocimiem – fragment obrazu Brandta

Niestety, Wisner nie podaje źródeł, na których oparł tę rekonstrukcję. „Regestr wszystkiego wojska polskiego tureckiej pod Chocimiem ekspedycji w roku 1621” w ogóle nie wyszczególnia nazwisk rotmistrzów lisowskich, a podaje jedynie zbiorczo: „Pułk Imć P. Rusinowskiego, co ich zwano lisowczykami – koni 1400”. Najbardziej szczegółowym i wiarygodnym źródłem wydaje się zatem pamiętnikarska książeczka kapelana lisowczyków, ks. Wojciecha Dembołęckiego, pt. „Przewagi elearów polskich, co ich niegdy lisowczykami zwano”, na której kartach wymieniono kilku (lecz nie wszystkich) walczących pod Chocimiem rotmistrzów lisowskich: Jędrzejowskiego, Moisławskiego, Sławęckiego, Stępczyńskiego, Strojnowskiego, Sulimirskiego i Swarczewskiego. Ci są pewni, a co z pozostałymi?

W przypadku Ryszkowskiego kwestię powinno przesądzać zdanie ks. Dembołęckiego, który podległe sobie duszyczki miał skrzętnie rozpoznane. O walkach 2 września napisał on, że tego dnia lisowczycy stracili „sławnego rotmistrza Stanisława Jędrzejowskiego i nadto porucznika z chorągwi Moisławskiego i kilku inszych zabitych”. Nie ma tu wzmianki o Ryszkowskim, który również został tego dnia na dobre wyeliminowany z dalszej walki, a ks. Dembołęcki raczej zauważyłby utratę jednego spośród lisowskich rotmistrzów, skoro skrupulatnie odnotowywał nawet poległych poruczników, surmaczy i towarzyszy, a nierzadko także pachołków i konie.

Z listy Wisnera wykluczyć można także Piotrowskiego, którego regestr ekspedycji 1621 roku wyraźnie wymienia pośród rotmistrzów kozackich (Wisnera zmyliło być może to, że rota Piotrowskiego, wracająca do obozu z nocnej czaty, przypadkiem znalazła się w pobliżu obozowiska lisowskiego w chwili ataku Tatarów, co jeszcze nie czyni z niego i jego ludzi lisowczyków), a także Piotra Jakuszewskiego, który wróciwszy z Cesarstwa, jeszcze w sierpniu przebił się ze swoim oddziałem na Litwę, a we wrześniu został zaciągnięty na służbę królewską do Inflant. Natomiast na pewno był pod Chocimiem rotmistrz Stanisław Jaroszewski, którego w spisie Wisnera brak, a który odłączył się od oddziału Rusinowskiego dopiero po Chocimiu, nie chcąc iść po raz kolejny „na cesarską”. Być może do listy należałoby dodać także rotmistrza Stanisława Łahodowskiego, słynnego awantrunika, którego lisowczycy wykupili z rąk Ślązaków w 1620 roku i uczynili swym rotmistrzem, a który na pewno był pośród nich, gdy powrócili do Polski latem 1621 roku. Gdyby wprowadzić do spisu te korekty – usunąć Piotrowskiego, Ryszkowskiego i Jakuszewskiego, a zatąpić ich Jaroszewskim i Łahodowskim – dałoby to w sumie właśnie owe 11 chorągwi, które opisuje w diariuszu Jakub Sobieski.

Pozostaje wyjaśnić, jakim sposobem w historiografii rajtar przedzierzgnął się w lisowczyka, skąd wzięła się pomyłka? Wydaje się, że zamieszanie wprowadził XVII-wieczny poeta Samuel Twardowski, który w wierszowanej kronice pt. „Władysław IV” przypisał rotmistrza Ryszkowskiego właśnie do kozaków lisowskich:

Zginął (…) Rusinowski
Pułkownik lisowczyków, i z tej kompanijej
Ryszkowski, Jędrzejowski…”

Twardowski opierał się zapewne na pamiętnikach, w tym na pamiętniku Jakuba Sobieskiego. Znajduje się tam niezbyt fortunne sformułowanie, które być może zapoczątkowało całe zamieszanie: „w oddziale Rusinowskiego ranieni od ruszniczego wystrzału: Jędrzejowski, który wskutek zranienia umarł, Kłuszcz, dowódca lekkiej broni, Klebek Inflantczyk i Ryszkowski, wodzowie ciężkiej jazdy, oraz Rakowski setnik piechoty”. Jak wiemy, spośród tych pięciu wymienionych oficerów lisowczykiem był tylko Jędrzejowski, w czym Sobieski doskonale się orientował i czemu dał wyraz w diariuszu – w przeciwieństwie do Twardowskiego, który opacznie zrozumiał ten fragment tekstu, po nim zaś powtórzyli ten błąd inni.

Drugim mitem dotyczącym Ryszkowskiego była jego rzekoma śmierć pod Chocimiem. Opisał ją w XVII-wiecznym poemacie „Wojna chocimska” Wacław Potocki:

„…I Bohdan, i Carowicz, Tatarowie z Litwy,
Żywotem przypłacili; padł i Rusinowski
Od działa uderzony, pułkownik lisowski;
Jędrzejowski i Kłuski, Ryszkowski z Klebekiem
Rotmistrze, i Rakowski rozstał się z tym wiekiem…”

Okazuje się jednak, że pamiętnikarze i poeci pochowali Ryszkowskiego zbyt wcześnie – podobnie zresztą jak i pułkownika Rusinowskiego, który co prawda resztę oblężenia spędził w swoim namiocie, niezdolny do walki, ale przeżył. Również Ryszkowski, choć odniósł pod Chocimiem ciężką ranę, nie tylko nie zginął, ale wkrótce powrócił do wojennego rzemiosła. Świadczą o tym akta sejmiku lubelskiego. W instrukcji dla posłów na sejm 1622 roku znalazła się petycja w jego sprawie: „tęż prośbę wnieść mają za panem Jędrzejem Ryszkowskim, rotmistrzem JKMci, który i na inszych miejscach, ale osobliwie w tej potrzebie tureckiej w Wołoszech po wiele razów zdrowie swe na szwank stawił i uszczerbek w nim od broni nieprzyjacielskiej odniósł”. Lecz już w kwietniu tego samego roku Ryszkowski czuł się na tyle dobrze, że pojechał na okazanie szlachty województwa lubelskiego pod Lublinem, gdzie został spisany jako „Andreas Ryszkowski, syn niegdyś Pawła sędziego ziemskiego łukowskiego ze wsi Sobole”. W 1625 roku widzimy go już znowu w polu, dowodzącego stukonną chorągwią husarii, zaciągniętą na wojnę do Inflant. W księgach grodzkich lubelskich zachowało się też wiele jego kontraktów z tego czasu na różne dobra ziemskie w ziemi łukowskiej, jak Siedliska, Krzesk, Zawady czy Wesółka.

Księga relacji 1626, AP w Lublinie

Kilka lat później, podczas bezkrólewia 1633 roku, Ryszkowski sformował chorągiew kozacką, powołaną do zapewnienia bezpieczeństwa ziemi łukowskiej. Postawienie go na czele wojsk powiatowych (zawsze dobrze opłacanych) było wyróżnieniem, sposobem docenienia przez lokalną społeczność oficera, który strawił zdrowie i majątek w służbie wojskowej, co zostało zresztą zaznaczone w stosownym zapisie w aktach sejmikowych. „A ta służba – dyktowała sekretarzowi lubelska i łukowska szlachta – zacząć się ma od popisu, jako zwyczaj niesie, tych zaciągnionych ludzi, na których sposobienie i zebranie użyliśmy (…) w łukowskim powiecie pana Andrzeja Ryszkowskiego, którego iż na ten czas przy tym umawianiu naszym praesentem [obecnym] nie było, tedy obywatele powiatu łukowskiego zachowują sobie umawianie się z jm. panem rotmistrzem tak strony zaciągania ludzi tych, jako strony porządku i żołdu ich w Łukowie, który tak też wiele koni zaciągać ma, jako pobór jeden powiatu łukowskiego wystarczy. Którzy ichm. panowie rotmistrze, jako przy wielu okazjach usługi Rzeczypospolitej z odwagą zdrowia i kosztów swych nie omieszkiwali, tak i teraz widząc województwa naszego potrzebę za prośbą naszą chętnie tej pracy się podjęli i tych zaciągnionych ludzi, kiedy potrzeba samego tylko województwa naszego pokaże, zażywać i obracać będą”.

Księga relacji 1632, AP w Lublinie

Odnośnie pieniędzy na wyposażenie tej roty postanowiono, aby dysponował nimi starosta łukowski Erazm Widlica Domaszewski: „pobór ten, który na opatrzenie bezpieczeństwa z powiatu łukowskiego pozwalamy, a przez sukkolektora tegoż pana poborcy szl. pana Stanisława Popławskiego wybrany, przez pana poborcę naszego do rąk jm. pana koniuszego koronnego a starosty łukowskiego ma być oddany, a przez jm. pana starostę żołnierzom tym, a nie na inszą żadną potrzebę, [tylko] na stypendium do obrony obywatelów powiatu łukowskiego i drugich powiatów w województwie naszym, gdzie by tego (jako się wyżej nadmieniło) potrzeba ukazowała, obrócony był”.

Spośród synów rotmistrza Ryszkowskiego starszy Paweł poszedł w ślady ojca i służył jako rotmistrz nadwornej chorągwi kozackiej u podkanclerzego litewskiego Kazimierza Leona Sapiehy, został nawet wyznaczony na dowódcę pospolitego ruszenia województwa brzeskiego. Po śmierci Sapiehy przeszedł na służbę Michała Kazimierza Radziwiłła i jako porucznik jego chorągwi husarskiej walczył pod Chocimiem w 1673 roku. Zdobywał wówczas wraz z hetmanem Janem Sobieskim twierdzę, której jego ojciec bronił u boku Jakuba Sobieskiego – ojca przyszłego hetmana i króla.

Chocim – wąwozy, fot. Iwona Domańska
Chocim – zamek, fot. Iwona Domańska
Chocim, fot. Iwona Domańska
Dziedziniec zamku chocimskiego -fot. Iwona Domańska.

 

Tekst i wybór fotografii: Małgorzata Szczygielska
Fotografie z Chocimia: Iwona Domańska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.