Nie szacherką, nie kwaterką lecz się krwią dorobił sławy – Ostatnie chwile Berka Joselewicza w Serokomli

 

 

5 maja minęła  212 rocznica śmierci Berka Joselewicza (1764-1809), bohaterskiego uczestnika Insurekcji Kościuszkowskiej, podczas której dowodził słynnym pułkiem starozakonnych. Następnie walczył w Legionach Dąbrowskiego oraz w armii Księstwa Warszawskiego. Zginął w Kocku, jednak swoje ostatnie chwile spędził w Serokomli. Możemy o tym przeczytać w starych książkach i artykułach z XIX-wiecznej prasy.

Oto kilka przykładów: książka „Syn Berka Joselewicza” z 1889 r.:

W r. 1809, podczas wojny z Austrią, w ostatnich dniach kwietnia, wojsko polskie zajęło północne powiaty nowej Galicji od Bugu aż do Wieprza. Znajdował się między walecznymi i Berek Joselewicz ze swoim szwadronem, dążąc od Siedlec ku Lublinowi. W miasteczku Serokomli stanął popasem u miejscowego proboszcza, który z gościnnością przyjął wojaka. Przy stole tak gęste spijano wiwaty, że dobrze biesiadującym w głowach zaszumiało. W tem dano znać że w Kocku odległym od Serokomli pół mili pokazali się Austriacy. Berek, nie słuchając tych którzy chcieli go na kilka godzin zatrzymać, siadł na konia i z oddziałem jaki był przy nim popędził do Kocka, Austriacy uwiadomieni o zamiarze Berka ukryli się, a gdy Berek wyprzedziwszy swoich dojeżdżał do. miasta, dali ognia. Spłoszony koń uniósł Berka między kloce drzewa przygotowane do spławu, gdzie jeździec zaplątawszy się padł i szablami rozsiekanym został. Pluzarzy węgierscy tak jednak dzielnie przez szwadron polski naciśnięci zostali, źe nie mogli zniszczyć mostu na Wieprzu będącego.”

 

Serokomla na mapie First Military Survey z lat 1801-1804

Opis z artykułu w gazecie „Magazyn Mód” z 1861 r.: „

W roku 1809 po bitwach pod Pragą, Grochowem, Radzyminem i Górą, wojska Księstwa Warszawskiego, pod wodzą Księcia Józefa, do Galicji austriackiej wkroczyły, najściem za najście odpowiadając; gdy główny korpus zajął Żelechów, pułk ułanów przez Berka dowodzony, postępując w awangardzie stanął w miasteczku Serokomli, którego ówczesny właściciel Hrabia Scypio przyjął po staropolsku i żołnierzy i dowódcę. Dalej o półtory mili, w Kocku, stał pułk węgierskich huzarów, którego dowódca zasłyszawszy o ruchu wojsk Księstwa od Warszawy, otoczony nieprzyjazną ludnością, nie mając pewnych wiadomości, za powzięciem takowych, wysłał zyskanego wysoką nagrodą Fattanowskiego. Nieostrożne wypytywania się forpoczt ułańskich, przed Serokomlą stojących, naraziły go na przytrzymanie; a stawiony przed Berkiem w chwili, gdy ten powstał od stołu po rzęsistych kielichach, natchniony od złego ducha, jak się sam wyrażał, zapewniał uroczyście, tylko szwadron huzarów w Kocku kwateruje. Wówczas Joselewicz kazawszy zatrzymać Fattanowskiego, oświadczył, iż na szwadron dosyć mu kilku ułanów, i pomimo przed stawień oficerów, w kilkanaście koni przed wieczorem wpadł do Kocka, gdzie zastał nieprzyjaciół do boju gotowych, którzy wysunęli naprzód kilkunastu ludzi, co bezładną po lekkim natarciu ucieczką zwabili go w rynek miasteczka, gdzie został obskoczony dokoła. Walczył bohatersko, a chcąc uskoczyć w niezajętą, jak mu się zdawało ulicę, przesadził koniem kilka kloców na gromadzie leżących, lecz nie dostrzegł za niemi będącego osobno, na którym koń jego się związał; jeździec powalony rozsiekanym został. Z towarzyszących mu żołnierzy dwóch przebić się zdołało. Ci połączeni z nadbiegającym pułkiem, srogo pomścili się śmierci ulubionego wodza. Nieprzyjaciel dosłownie wytępionym został, gdyż zaledwie kilku ludzi za rzekę Wieprz pod miastem płynącą, ocalić się zdołało;”

Kock i Białobrzegi na mapie First Military Survey z lat 1801-1808

Ciekawy opis ostatnich chwil Joselewicza stworzył także Walery Przyborowski w powieści „Berek pod Kockiem” z 1911 r.:

W taki to śliczny poranek majowy, po całonocnym marszu, zatrzymał się Berek ze swoim szwadronem w miasteczku Serokomli, własność hr. Scypionów, których znał osobiście, bo jeden Scypio służył w piątym pułku szaserów, wprawdzie nie w szwadronie Berka, ale, że się w tym pułku wszyscy oficerowie zżyli ze sobą, więc Berek znał Scypiona i przy tej sposobności zaznajomił się z jego rodzicami, którzy często do syna przyjeżdżali. Wszakże z uwagi, że było jeszcze bardzo wcześnie, nie chciał dziedziców budzić i zajechał ze szwadronem na probostwo, gdzie już był ruch i w kościółku dzwoniono na prymaryą.” […] „Tymczasem we dworze rozbudzono się i powiedziano, że na probostwie przebywają żołnierze polscy, strzelcy konni, i że proboszcz gości ich czem może i jak może. Co żywo więc pani hrabina Scypio, wiedząc, że spiżarnia starego plebana, nie jest zbyt obficie zaopatrzona, wybrała się z dwoma córkami, by szaserów zaprosić do siebie do pałacu i przyjąć jak należy wojowników polskich.” […] — Jak pobijemy kajzerlików, to wrócimy do proboszcza na obiad! — odrzekł Berek i wołał: — Na koń panowie! Trąbki już grały i szasery poprężyli konie, dosiadali ich i formowali się na szerokiej drodze. W pięć minut potem cały szwadron leciał kłusem po drodze do Kocka, do tego Kocka, gdzie mieszkał cadyk, cudotwórca, Magiet, jak go zwali chasydzi, Beer Jehuda, który przed kilku miesiącami w ponurej izbie starego Abrama staszną klątwę rzucił na Berka Joselewicza. Czyżby mu ona i ten Kock fatalny, miał nieszczęście przynieść.

 

Paweł Jezierski

Plan Głównego Stanowiska Bateryi 3ej Lekkiej Artylleryi Pieszej z 1824 roku z zaznaczonym grobem Berka Joselewicza. Ze zbiorów AGAD

 

Kopiec Berka Joselewicza

 

Głaz na Kopcu Berka Joselewicza
Głaz na Kopcu Berka Joselewicza

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.