II wojna światowa – Gręzówka / Kryńszczak

_mini-P1150302

 

 

Do tragicznej w skutkach akcji partyzanckiej doszło dn. 20 lipca 1944 r. między Gręzówką a gajówką Kryńszczak. Celem akcji miało być wzięcie do niewoli dowódcy dywizji Waffen SS „Grossdeutschland” gen. von Mannteuffla. Źle przygotowana akcja, która naruszała wszelkie zasady walki partyzanckiej zakończyła się śmiercią 25 młodych osób.
Wydarzenie to upamiętnia pomnik postawiony przy drodze Łuków – Siedlce

ODDALI ŻYCIE BYŚ MÓGŁ WOLNY GODNIE ŻYĆ

20 lipca 1944 r. podczas wykonywania zadań bojowych „Burza” wydzielony oddział 1 Batalionu 35 P.P. Armii Krajowej z Jaty, głównie z Kedywu Kpt „Ostoi” – Wacława Rejmaka w sile 64 żołnierzt pod dow. por. „Zbigniewa” – Feliksa Bary, stoczył zaciętą bitwę z hitlerowskim najeźdzcą. W nierównej walce poległo 25 żołnierzy AK

Ś+P

ppor. Dębowski Tadeusz „Wiktor” -L 24
Plut.pchor. Kuszell Andrzej „Żbik II” L 23
Kpr z cenz. Szulc Holnicka Jadwiga „Wisia” -L22
Kpr. pchor Madej Stanisław „Seter” L 22
Kpr z cenz. Chudek Antoni „Bogdan” -L 22
St Strz. Matyjasek Władysław „Las” L 22
Kpr Duryś Antoni „Mały” – L 22
Plut. Mitura Piotr „Jeż” L 24
Kpr z cenz. Dziamara Kazimierz „Skrot” – L 23
Kpr. pchor Niedbalski Marian „Kmicic” L 22
Kpr Górka Marian „Cwaniak” -L 23
St. strz. Rybak Jan „Twardy” L 22
St. Strz. Izdebski Mieczysław „Miecz” -L 21
Plut. pchor. Siezieniewski Mieczysław „Grom” L22
Kpr. Jaskólski Franciszek „Pociej” – L 23
Kpr. pchor. Skupe Eugeniusz „Hrabia” L 22
Kpr. Kania Lucjan „Wiarus” -L 23
Kpr.pchor Sułkowski Jan „Przybysz L22
Kpr. Kania Tadeusz „Hubert” -L 24
Kpr. Tomasik Ryszard „Żbik I” L 23
St. Strz Karwowski Jerzy „Lis” -L 21
Kpr.pchor. Tubelewicz Henryk „Socha” L 23
Kpr.Pchor Kizeweter Jerzy „Grabulka” -L 22
N N „Tolek” L 23
Kpr. Pchor Kuc Wojciech „Lord” – L 22

Towarzysze broni
i społeczeństwo ziemi łukowskiej
w 40 rocznicę bitwy

Poległym partyzantom w 1944 roku w walce z hitlerowskim okupantem
w XV tą rocznicę P.R.L.
społeczeństwo ziemi łukowskiej

W Informatorze urzędowym nr 108 wydanym przez władze wojskowe AK powiatu Łuków dotyczącym uczczenia poległych w walce w dniu 20.7.1944 żołnierzy oddziału partyzanckiego czytamy:

WSPOMNIENIA POŚMIERNTE – wyciąg z rozkazu

Dnia 20 lipca br. jeden z naszych oddziałów partyzanckich natknął się na zasadzkę. Po krótkiej, nierównej walce zginęła sanitariuszka i 23 bojowców, reszcie stanowiącej większość mimo kompletnego otoczenia udało się wycofać z ciężkiej opresji. Starty wrogów były jednak nie stwierdzone.
Przestało bić w i e l k i e s e r c e Dzielnej Kobiety – żołnierza, która zginęła w kompanii towarzyszów broni – niemniej zasłużonych i dzielnych bojowców.
Dla Niej i Nich nie było przeszkód w ich dążeniach i zaszczytnej służbie dla Ojczyzny.
Przez całą swą służbę szli nieustraszeni zawsze tam gdzie padał rozkaz nie bacząc, że śmierć zagląda im w oczy, zawsze szli naprzód.
Szli z pogardą dla śmierci, szli z nią pod pachą, szli z wiarą i pełnym poświęcenie świadomi że walczą za świętą sprawę.
Zły los przerwał ich młode życie, dopełniła się ofia żyć i krwi tylu dzielnych żołnierzy – ofiara wielka jakże mocno uderzająca w nas pozostałych.
Wielką żałobą okryły się serca wszystkich żołnierzy z bratnich oddziałów ogromnym bólem i żalem rozrywane jest serce ich dowódcy por. Ostoji, a z tym jego bólem łączą się serca całego społeczeństwa powiatu łukowskiego bo wszyscyśmy żołnierzami A.K. i trudno nam się pogodzić, że O n i n a j l e p s i z pośród nas tak szybko i tak na zawsze od nas odeszli.
Prawdziwy głeboki żal – nie złamał nas – nie przestraszył – przeciwni oni nam pozostawili jasną i wyraźną drogę jak należy żyć, pracować i ginąć dla Ojczyzny.
Świetlanym – kryształowym ich postaciom niech tak święta nasza ziemia polska – lekką będzie – C z e ś ć I c h p a m i ę c i.
W chwili gdy Wasze czyste, szlachetne postacie stają do raportu przed naszym wodzem Marszałkiem Piłsudskim składacie raport z Waszych wielkich czynów – my ślubujemy Wam, że dalej nieugięcie będzimy iśc Waszymi śladami, wysoko będziemy nieść sztandar aż do zwycięstwa.
Odpoczywajcie w wiecznym pokoju. Amen
————————————————————————————————————————
Dzielnym rodzinom – poległych zołnierzy tą drogą składamy żałobne kondolencje i łączymy się z Waszym bólem.
Za spokój Ich dusz odprawiona zostanie cicha Msza święta żałobna we wszystkich kościołach powiatu łukowskiego
Lecz zaklinam niech żywi nie tracą nadziei…
A kiedy trzeba na śmierć niech idą po kolei…
Jak kamienie przez Boga rzucone na szaniec…
Śmierć Wiśki i towarzyszy była śmiercią w naszym rozumieniu normalna. Normalnym losem żołnierskim. Jak każda śmierci poruszyła najgłębsze najwewnętrzniejsze uczucia tych co pozostali. Ale nie kryła w sobie grozy piekieł. Stała się rzecz w pewnym sensie zwykła. Jest wojna – trudno. My strzelamy – do nas strzelają. Wróg ma takie samo prawo do naszej krwi jak my do jego. Oni uderzali we wroga, wróg uderzył w nich. Taka jest żołnierska dola, taki jest żołnierski los.
Wypełniły się słowa piosenki.

Informator

————————————————————————————————————————–
za szukajwarchiwach.pl
Sens dopuszczenia do akcji w przededniu zakończenia wojny do dziś budzi kontrowersje. Zginęło 24 młodych ludzi, którzy mogliby dożyć Wolnej Polski.
Kiedyś akcja przedstawiana jako bohaterska dzisiaj częśniej określana jest jako niepotrzebna i głupia.

Wg ksiązki "Przez druty kraty i kajdany" Piotra Kosobudzkiego
Wg ksiązki „Przez druty kraty i kajdany” Piotra Kosobudzkiego


Zgoła odmiennie opisuje akcję pod Kryńszczakiem Piotr Kosobudzki w ksiażce „Przez druty kraty i kajdany. Wspomnienia partyzanta NSZ” napisanej w 1979. Z perspektywy kilkudziesięciu lat krytycznie ocenia podjęcie i przygotowanie, a właściwie jego brak, akcji zaczepnej.

Głupia prowokacja i klęska oddziału „Pawła: (AK) pod Gręzówką


Zbliżał się front. Słychać było dalekie pomruki dział. Główne szosy i drogi coraz bardziej zagęszczały się wycofującym wojskiem. Wkrótce po niemieckim nalocie na Jatę oddział por „Pawła” powrócił do Jaty i tam przez ostatnie dni przed wyzwoleniem przebywał. Jata była dobry schronieniem do przetrwania frontowej nawały. Niestety niektórym gorącym głowom sprzykrzyła się bezpieczna cisza leśna i trudno im było spokojnie usiedzieć – wydumali akcję. Cel wyprawy nie był ani konieczny, ani poważny. Ot tak po prostu z nudów napaść na pierwszy lepszy pojazd przejeżdżający szosą, coś niecoś tam zdobyć i tym samym zaliczyć akcję do bojów o wyzwolenie ojczyzny. „Głupi oddziale 'Pawła’ gdybyś w mateczniku siedział, nigdy by się o tobie Niemiec nie dowiedział”
Komendant obozu por. 'Paweł’ nie tylko nie brał udziału w tej wyprawie, ale zabraniał tłumacząc, że ze względu na ruchliwą szosę jest to bardzo niebezpieczne i wobec ogólnej sytuacji po prostu bezsensowne. W końcu jednak ustąpił naleganiom i ustąpił.
20 lipca oddział w sile ponad 50 ludzi, dowodzony przez młodego i niedoświadczonego ppor 'Zbysza’ – Feliksa Bora, po przejściu przez Gręzówkę zatrzymał się na chwile u wejścia do samodzielnego lasu Kryńszczak, którego środkiem biegnie szosa z Łukowa do Siedlec. Tu oddział został rozdzielony na dwa mniejsze. Pierwszy z nich, w sile 20 ludzi pod dowództwem ppor 'Walego’, jako ubezpieczenie udał się drogą bitą do miejsca skrzyżowania z szosą. Drugi, w sile ponad 30 ludzi, jako główny pod dowództwem 'Zbyszka’ odbił trochę w lewo dróżką leśną różwnieś prowadzącą do tej samej szosy.
Cała akcja na szosie trwała krótki. Od strony Łukowa nadjechał jakiś samochód wojskowy. 'Kobryń’ i 'Hubert’ przebrany w mundur żandarma polowego z 'lizakiem’ w ręce usiłowali go zatrzymać. Kierowca zwolnił biegu, lecz kiedy zorientował się, z kim ma przyjemność, natychmiast dodał gazu, starając się uciec. Samochód został ostrzelany i stanął w płomieniach. Ranego żołnierza zabrano do niewoli i akcja została uznana za zakończoną. Obie grupy 'Zbyszka’ i „Walego’ rozpoczęły wycofywanie.
Obie wycpfujące się grupy nie utrzymując ze sobą w czasie akcji żadnej łączności, umownie po akcji miały się zejść w miejscu poprzedniego rozstania. (…)
(…) Kiedy dalsze samochody na szosie wszczęły alarm i ruszyły w pogoń drogą bitą przez las w stronę Gręzówki. 'Wali’ widząc to, niepostrzeżenie ze swoją grupą cofnął się w głąb lasu z przekonaniem że grupa 'Zbyszka’ po takiej zaczepce spiesznie wycofa się poza Gręzówkę, a przy tym 'też ma oczy do patrzenia’.
Tymczasem grupa 'Zbyszka” ufna w osłonę 'Walego”, nie wiadomo po jakie licho zabrała z sobą rannego Niemca i cackając się z nim mocno opóźniała swój powrotny marsz. W miejscu gdzie miało nastąpić spotkanie obydwu grup, tam właśnie Niemcy zatrzymali się i urządzili zasadzkę. Kiedy nie spodziewająca się tego grupa 'Zbyszka’ wyszła z lasu na otwarte pole, wtedy Niemcy z ukrycia od gajówki nagle otworzyli do nich huraganowy ogień.
Dosłownie w ciągu pół minuty z oddziału liczącego ponad 30 ludzi 25 zostało zabitych. Rannych Niemcy później podobijali na pobojowisku. Między innymi młodą sanitariuszkę 'Wisię” – Jadwigę Szulc – Holnicką własowcy dobili bagnetami.
Kilku ocalało tylko dzięki temu, że kiedy Niemcy otworzyli do nich ogień, nie zdążyli jeszcze wyjść z lasu na otwartą przestrzeń i cofnęli się. Byli to:
1. Dowodzący oddziałem ppor. 'Zbyszek’ – Feliks Bor
2. 'Kuba’ – Paweł Serżysko
3. 'Wilk’, 'Kordian’ – Jan Tubielewicz
4. 'Kobryń’ – Jan Ciołek
5. 'Serafiniak’
6. 'Gryf’ – Stanisław Peliwo – ciężko ranny młody chłopeic, którego włascowcy dobijając rannych nie znaleźli w zbożu.
Lekkomyślna wyprawa na Kryńszczak zakończyła się wielką klęską, stratą 25 najlepszych partyzantów, tym boleśniejszą, że zginęli dwa dni przed wycofaniem się Niemców, o co z takim uporem i wytrwałością walczyli.
Czynniki rządowe po wojnie zupełnie inaczej potraktowały tę tragedię. Uznały ją za wzór, jak partyzanci powinni walczyć z Niemcami. Poległym nie szczędzono pochwał, a pozostałych przy życiu ścigano, nazywając ich zaplutymi karłami reakcji. (…)
(…) Do klęski przyczyniło się kilka karygodnych błędów lekkomyślności i nieudolności. Przede wszystkim decyzja o dokonaniu tej głupiej i nikomu niepotrzebnej akcji była już pierwszym wielkim błędem.
Drugim ważnym uchybieniem był błąd 'Walego”, że bez ostrzegawczego wystrzału usunął się dyskretnie z drogi w głąb lasu, umożliwiając w ten sposób Niemcom przejazd do Gręzówki i urządzenie zasadzki w miejscu, gdzie oddział 'Zbyszka’ najmniej się tego spodziewał. 'Wali” świadom swego wielkiego błędu i odpowiedzialności, zostawił swoją ocalałą bez strat grupę i znikł bez śladu. Nikt go już więcej na oczy nie ujrzał i nikt o nim nie usłyszał.
Trzeci błąd to ten, że zabrali przy odwrocie rannego Niemca, przez co opóźniali swój marsz.
Czwarty błąd, ze wycofywali się marszem nieubezpieczonym i tak też wyszli na otwartą przestrzeń z lasu pod ostrzał niemieckiej zasadzki.
Piąty błąd, że akcji tej dokonano wbrew partyzanckim zwyczajom w samo południe najdłuższego dnia (…)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.