Eugeniusz Domański – tuchowicki organista
Eugeniusz Domański był w latach 1934-67 organistą w Tuchowiczu. Pracował także społecznie – udzielał się m.in. w miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej. Zapisał się w pamięci parafian jako niezwykle elegancki mężczyzna. Niektórzy do dziś wspominają kalikowanie podczas mszy.
Historię organisty, który spędził w Tuchowiczu 33 lata przypominamy dzięki dokumentom i zdjęciom zachowanym u jego wnuka Adama, a także wspomnieniom parafian.
RODZINA
Eugeniusz Domański urodził się w Żelechowie, w rodzinie mieszczanina Antoniego i Katarzyny z Głowienków. Oboje rodzice pochodzili z Kotłówki. Tam rodzili się ich synowie – w 1883 Bolesław, 1891 -Wiktor. W 1895 roku, kiedy urodziła się ich córka Marianna mieszkali na Przedmieściu. Co najmniej od 1898 w Żelechowie, kiedy to urodził się Eugeniusz rodzina mieszkała już w Żelechowie. W następnych latach rodziły się kolejne dzieci – w 1900 Wacław, w 1902 Bogdan, w 1905 Konstanty, w 1908 Stanisław (późniejszy proboszcz w Kosowie Lackim) i w 1910 Janina.
Mimo, że pochodził z wielodzietnej rodziny, Eugeniusz Domański otrzymał solidne wykształcenie, które pozwoliło mu zdobyć zawód, który wykonywał przez 45 lat.
W 1923 roku Eugeniusz, mieszkając w Serokomli, wstąpił w związek małżeński ze Stefanią Kaliszek, córką Ignacego i Heleny z Marczaków, mieszkającą w Żelechowie. Małżonkowie mieli dwie córki – Janinę i Emilię.
***
ŻYCIORYS
W 1974 roku Eugeniusz Domański własnoręcznie spisał swój życiorys (pisownia oryginalna)
„Urodziłem się dnia 18.IX 1898 r. w mieście Żelechowie pow. garwolińskiego z rodziców pochodzenia chłopskiego ojca Antoniego i Katarzyny małżonków Domańskich. Ukończyłem szkołę podstawową ówcześnie zwaną „Gorodskoje Heryliszcze”. W 1912 r. wyjechałem do Warszawy do szkoły muzycznej aby się uczyć muzyki a szczególnie gry organowej. Po wybuchu I wojny światowej w 1914r. wróciłem do rodziców i pomagałem im w pracy na roli.
W 1918 r. w listopadzie brałem udział w rozbrajaniu niemców i zaraz zostałem powołany do Wojska Polskiego. W 1921 r. w miesiącu lipcu zostałem zdemobilizowany i zaraz zacząłem uzupełniać swoją muzykę organową kursami w Warszawie.
W październiku 1922 r. objąłem posadę organisty w par. Serokomla pow. Łuków. W 1925 zostałem przeniesiony na takie samo stanowisko do par. Wilczyska pow. Łuków.
Dnia 14 listopada 1934 roku objąłem stanowisko organisty w parafii Tuchowicz i tam pracowałem 33 lata bo aż do listopada 1967 r. i w tym to roku wyjechałem do córki wraz z żoną do Lęborka i tu zamieszkałem na stałe. Pracowałem nie tylko zawodowo ale i społecznie tak jak jest uwidocznione w załączonej Deklaracji na str. III.
Prawdziwość mojego życiorysu własnoręcznie podpisuję
***
WOJSKO
Eugeniusz Domański dość lakonicznie przedstawia swoją służbę wojskową. Więcej dowiedzieć się można z zaświadczenia wydanego przez porucznika Dzierdziejewskiego ze Szwadronu Karabinów Maszynowych 2. Pułku Ułanów Grochowskich im. gen. Dwernickiego.
Niniejszym zaświadcza się, że kapral Eugenjusz Domański służył w 2-gim pułku ułanów Grochowskich im.gen.Dwernickiego. Wstąpił jako ochotnik 18 listopada 1918 roku do 4-go szwadronu tegoż pułku. 24 kwietnia 1920r. przydzielony był do szwadronu karabinów maszynowych. Przebywał cały czas na froncie Białorusko-Litewskim i w ofenzywie i defenzywie na Kijów do 27 sierpnia 1920 r.
Kapral Domański Eugenjusz był zawsze wzorowym i odważnym w bojach i był przykładem dla innych ułanów za co nagrodzonym został „Krzyżem Walecznych”
Dnia 27 sierpnia 1920r. został przydzielony do kancelarji szwadronowej Karabinów Maszynowych 2-go pułku ułanów i również tu kpr. Domański Eugenjusz okazał swoją zdolność jako pisarz. Prowadził kancelarję wzorowo i gorliwie, aż do zdemobilizowania.
podpisał Porucznik i dowódca /-/ Dzierdziejewski.
Zgodność powyższego i wiarygodność podpisu dowódcy Szwadronu K.M. stwierdzam.
Podpisał Porucznił i cz.z. Adjutanta /-/Smolikowski.Suwałki dnia 15 lipca 1921 r.
***
WSPOMNIENIA
Wnuk Eugeniusza Domańskiego – Adam Michalak:
Co niedzielę wokół kościoła cały teren zastawiony był rowerami ludzi którzy przyjeżdżali na nabożeństwo.Zawsze zastanawiałem się jak to jest że każdy odnalazł swój rower. ( na dodatek nikt ich nie przywiązywał). Organy na których grał dziadek były zasilane powietrzem. Na zapleczu było pomieszczenie gdzie moi starsi koledzy kalikowali czyli stawali na dwóch belkach i naciskając je na przemian pompowali powietrze do dużego miecha który potem powoli opadał zasilając organy w powietrze. Nieraz bywało, że zagadaliśmy się i po skończonym kazaniu dziadek nie mógł grać bo nie było napompowanego powietrza, Wtedy wchodził zdenerwowany ale nigdy nie krzyczał.
Czas na wsi upływał na obserwowaniu ślubów , pogrzebów nie raz pożarów. Największe wrażenie zrobiła na mnie pędząca do pożaru odkryta ciężarówka OSP ze Stanina ze strażakami na pace z wyjącą ręczną syreną. Trudno to opisać ale było w tym coś tak nierealnego a zarazem ekscytującego. Pamiętam jak Babcia wypiekała piecu opłatki a potem je Dziadek roznosił po wsi. Dla ludzi były białe a dla zwierząt różowe. Z Dziadkiem chodziłem do lasu na grzyby. Idąc Dziadek pozdrawiał każdego pracującego w polu słowami :”Panie Boże dopomóż” a mi się wydawało, że wołał „może dopomóc ” i zastanawiałem się co będzie jak się zgodzą na ofertę pomocy- wtedy z grzybów nici. Mam wiele dobrych wspomnień z Tuchowicza i często do tych czasów wracam myślami.
Opowiedziała mi ciocia Janina (córka dziadka ) taką historię:
Kiedy rozpoczęła się wojna dziadek razem z Tytusem Gajdą postanowili wstąpić do wojska. Wzięli rowery ( dziadek wziął nowiutki rower swojej córki Janiny ) i pojechali do Brześcia bo tam kapelanem był brat dziadka Stanisław. Na miejscu okazało się, że wojska już nie było. Udali się więc w drogę powrotną. Po drodze napotkali żołnierzy szukających swoich kompanii. Żal się dziadkowi ich zrobiło i oddał im ten nowy rower a sam wrócił z Tytusem na ramie jego rowerem.
***
Pan Marian wspomina:
Pamiętam trochę Domańskiego bo kalikowaliśmy na chórze jako chłopaki po 10 -12 lat i dawał nam za to po ,,rybaku,, i kolejka chłopaków była na msze bo chcieli zarobić. Trzeba było nieraz we dwóch stawać na pedał bo chłopcy mało ważyli a trzeba było użyć siły żeby poruszyć te pedały . Niedawno tam zaglądałem,wszystko jeszcze jest tylko zakurzone.
***
Eugeniusz Domański przeszedł na emeryturę. W 1967 roku wyprowadził się do córki, która dostała pracę z dużym mieszkaniem służbowym w Lęborku. Druga córka mieszkała w Sopocie. Mieszkanie organisty należało do parafii i z pewnością należało je opuścić dla następcy.
Eugeniusz Domański został pochowany na cmentarzu w Lęborku. Jak wspomina wnuk Adam, na pogrzebie grał organista z Tuchowicza (najprawdopodobniej Jan Kucharski)
Dodaj komentarz